niedziela, 16 września 2012

REQUIEM DLA ŚMIERCI III

- Prawdziwy ból, to nie to, co teraz czujesz. Nie odrywasz sobie skóry z pleców, nie wydłubujesz sobie oka. To przeciętne szczęśliwe życie, bo życie boli. Umrzesz dzisiaj i uwolnisz się od tego. Nie będzie żalu, tęsknoty i bólu. Nie będzie nic. - rzekł Frank i puścił dłoń Gerarda. Mężczyzna strzepnął z dłoni popiół i przyjrzał się jej w nikłym świetle. Miejscami skóra zmieniła kolor, piekła go i na swój sposób boleśnie swędziała.
REQUIEM DLA ŚMIERCI. CZĘŚĆ IV
,,WRACAM Z UMARŁYCH I ZABIORĘ CIĘ ZE SOBĄ DO DOMU. ODBIORĘ ŻYCIE, KTÓRE MI UKRADŁEŚ’’


- Powinieneś coś zjeść, zaraz twój żołądek zacznie się jeszcze bardziej skręcać. – oznajmił chłopak i jak na komendę Gerardowi zaburczało w brzuchu. – lepiej jest umierać gdy dostarczymy wszystkiego organizmowi. Będzie to bardziej… przyjemne. 
Skinął tylko głową. Wrócili więc do kuchni, a Frank wyciągnął z lodówki sałatę, pomidory, ser i szynkę. Nie fatygował się o deskę do krojenia, pokroił wszystko na kuchennym blacie, pierwszym lepszym nożem, po czym wrzucił do miski stojącej na blacie. Wepchnął naczynie Gerardowi w ręce wraz z widelcem, który, dla odmiany, był schowany do szafki na sztućce.
- Jedz. - powiedział i oparł się o blat.
Nie mając innego wyjścia, Way zaczął zmagać się z sałatką, która o dziwo, była nawet dobra. Kiedy jadł, Frank nie patrzył na niego, wgapiał się w przeciwległą ścianę, jakby była jakimś dziełem sztuki. Chłopak miał dosyć nieciekawą powierzchowność. Trupio blada cera, oczy podkrążone jak u ćpuna, dałoby się policzyć mu kości. Jednak nie sprawiał wrażenia kogoś słabego. Jego siła była rzeczą, której Gerard nie do końca potrafił pojąć. Ta siła go przerażała. Spróbował się skupić na zaletach wyglądu chłopaka. Pełne usta , ładne brwi i niesamowity kolor oczu dodawały mu urody. Niecodzienna fryzura powodowała, że postać była jeszcze bardziej makabryczna. Gerard z powodu swojej artystycznej duszy, uznał to za zaletę. Wygląd dokładnie obrazował chłopaka. Jego demoniczną naturę, być może i chorobę psychiczną, szaleństwo. 
- Dlaczego się mi przyglądasz? - spytał Frank z wbitym w Gerarda wzrokiem.
- Tak po prostu…
- Nie. Nie tak po prostu. Oceniałeś mnie. Chcę znać werdykt.
- Jesteś szaleńcem, wyglądasz makabrycznie, jak połączenie ćpuna z wampirem.- powiedział spokojnie, nie przejmował się reakcją chłopaka, miał umrzeć, więc nie zależało mu na relacjach z innymi ludźmi.
- Zgadza się. - odparł Frank i zabrał Gerardowi z rąk naczynie. 
Po chwili siedzieli w salonie, a raczej Way siedział, bo Frank oglądał wszystkie żywe rośliny w domu. Nie przejmował się tym co robił Upiór, chociaż strasznie ciekawiło go, co tym razem wymyślił. Nagle Frank wrócił z doniczką, której poprzednio użył do palenia zdjęć, z tym wyjątkiem, że teraz pełna była ziemi. Wygrzebał ją z wszystkich innych roślin, na co wskazywał brud na rękach. Chłopak podszedł do Gerarda i wysypał mu ziemię na włosy. Z powodu, że jeszcze były mokre, zamieniła się w błoto. Odstawił doniczkę na ławę i ręką rozsmarował maź na policzku Gerarda. 
- Babcia i dziadek… kochałeś ich, prawda? - spytał Frank i usiadł tuż przy Gerardzie. 
- Tak.
- To dlaczego zakopałeś ich w ziemi?
- Bo byli martwi.
- Gówno prawda.- odparł chłopak.
Gerarda zatkało, otworzył usta ze zdziwienia.  Przecież byli martwi, oboje zostali znalezieni w salonie na fotelach, nie oddychając. Miał wtedy dziewiętnaście lat, jak zwykle przyjechał do dziadków na święta. Wbiegli z bratem do salonu, chcieli zrobić dziadkom niespodziankę. Niestety to dziadkowie zrobili niespodziankę im. Zadzwonili po lekarza i wujka. Tego roku nie obchodzili świąt po raz pierwszy.
- Jak to? 
- Byli otruci gazem, obudzili się po dwóch dniach. Próbowali się wydostać, nie udało im się. Umarli z braku powietrza.
- Ale jak to? Kto ich otruł? - po raz kolejny spytał Gerard, z przerażeniem w oczach.
- Twój wujek miał problemy finansowe, a twoi dziadkowie przepisali mu sporą sumę. To proste. - odparł chłopak i oparł się wygodnie o oparcie kanapy. - Przekupić lekarza, w dzisiejszych czasach to żaden problem.
Gerard siedział z otwartymi ustami. Z oczu popłynęła mu jedna, mała łza, która rozmazała trochę błota na jego twarzy.
- Zacytuję. Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Gerard, Requiem dobiega końca.  
- Więc… teraz… zabijesz mnie?
- Jeszcze nie. Ofiara. Jesteś ofiarą. Ale czy naprawdę chcesz umrzeć?
Gerard zaczął się zastanawiać i stwierdził, że ziarno strachu zaczęło kiełkować w jego sercu. Przez czas spędzony z chłopakiem stykał się ze śmiercią, nie własną, lecz swoich bliskich. Zdał sobie sprawę z własnej samotności, ale teraz był nie do końca samotny. Ten chłopak powodował, że Gerard uspokajał się, traktował to, co miało nastąpić wkrótce, jak rzecz naturalną i normalną. Ale to nie było normalne. Nic nie było normalne. On chciał się zabić, chce się zabić i to już. Nie może żałować, nie może się bać, to wszystko jest nieważne. To wszystko jest nieważne- powtórzył w myślach i odpowiedział zdecydowanym głosem:
- Tak.
- Więc oddaj mi się.- odpowiedział spokojnie chłopak. - Ja jestem twoją śmiercią. 
Mężczyzna lekko ogłupiały, tym razem zaczął zastanawiać się nad odpowiedzią. Nie do końca rozumiał, co chłopak ma na myśli. Milczał. Nie odpowiedział.
REQUIEM DLA ŚMIERCI. CZĘŚĆ V
,, ŻYCIE NIE JEST NICZYM WIĘCEJ DLA UMARŁEGO, JAK SNEM. ZATEM NIE ZEJDĘ Z TEGO ŚWIATA SAMOTNIE’’

- Oddaj się w moje ramiona. - odpowiedział głos, inny i przerażający.  
- C-co mam-m zro-obić? - spytał łamiącym się głosem.
- Pocałuj mnie Gerard, pocałuj. – powiedział Frank i przysunął swoją twarz do twarzy Gerarda. Położył swoje dłonie na jego karku i zaczął bawić się jego włosami. 
Way drżąc lekko złożył drętwy pocałunek na ustach chłopaka. Ten zaś nie pozwalając odsunąć brunetowi głowy, oddał pocałunek, tyle, że bardziej namiętny i agresywny. Siłą rozchylił wargi Gerarda, zaczął zmagać się z jego językiem. Usiadł okrakiem na mężczyźnie, a ten zszokowany, nie wiedział za bardzo co ma robić. Gerard próbował oderwać od siebie Franka, lecz ten mu nie pozwolił. Poddał się. To przecież ostatnia noc w jego życiu, a on nie zamierza jej żałować. Położył dłonie na udach chłopaka, zaczął oddawać pocałunki, postanowił iść na całość. Będzie się kochał ze swoim Upiorem. 
Jego pojęcie o seksie z mężczyzną było znikome. Mówiąc szczerze nie zastanawiał się nigdy nad tym zbytnio, a wsadzanie czegokolwiek w własny tyłek nie wydawało się być czymś przyjemnym. Wolał kobiety niż facetów. Pamiętał dobrze swój pierwszy raz z dziewczyną. Niestety wpadka. Ciąża. Poronienie. Wrócił do domu po imprezie, na której według Lily wypił za dużo. Urządziła mu awanturę, a on na nią nakrzyczał. Uderzył ją, a ona z płaczem pobiegła do łazienki. Poszedł spać, lecz obudził go płacz i szturchanie w ramię. Mówiła coś, o stracie. Że coś straciła, że ono nie żyje. Dopiero po chwili uświadomił sobie o co chodzi. Niewinne małe istnienie, owoc miłości .On kochał to dziecko. 
Oderwał swoje usta od Franka, łzy znów spłynęły mu po policzku. Chłopak miał ślady błota na twarzy, którym umazany był Way i patrzył się na niego z litością. Złożył na ustach mężczyzny pocałunek, inny niż wszystkie. Subtelny i pełen współczucia. Wdzięczny, jakby kobiecy. Way chwycił Upiora mocniej i podniósł ich z kanapy. Chłopak objął mężczyznę nogami i skrzyżował je na jego pośladkach. Przerwał pocałunek i przyłożył własne czoło do czoła Gerarda. Przymknął oczy. Brunet stawiał ostrożne kroki w kierunku własnej sypialni. Nogą popchnął drzwi, a te, niedomknięte, otworzyły się, robiąc miejsce tragicznym kochankom. 
Położył Franka na łóżku i dopiero zauważył, że chłopak nie ma na nogach ani skarpetek, ani butów. Wydało mu się to dziwne, gdyż nie przypominał sobie, by coś ściągał. Uklęknął między jego nogami a łokcie położył tuż obok głowy chłopaka. Złożył na jego ustach kolejny pocałunek. Dłonie Upiora powędrowały na skraj koszulki, którą miał na sobie  i zadarły materiał ku górze. Gerard wyprostował się i sam pozbył się górnej części garderoby. Pomógł chłopakowi zrobić to samo i wreszcie mógł obejrzeć jego tatuaże w całości. Blada, gładka skóra idealnie kontrastowała z kolorem malunków. Złożył pocałunek na torsie chłopaka, po czym jego usta powędrowały wyżej, na szyję. Szczególną czułością obdarzył tatuowanego skorpiona, a gdy to robił, po ciele Franka przebiegł dreszcz. Po raz pierwszy chłopak uzewnętrznił jakąś emocję, osobistą emocję z głębi jego ciała. Wywołało to uśmiech na twarzy Gerarda.  
- Gerard, przynieś nóż, whisky i  zapalniczkę. - powiedział z trudem Frank,  jego oddech i tętno znacznie przyśpieszyły.
- Teraz?
- Tak.
Gerard oderwał się od chłopaka i poszedł po wskazane przedmioty. Śmierć zbliżała się coraz bardziej. Jednak przecież była tym, na co czekał.  A więc zostanę zadźgany… powiedział sam do siebie i wszedł do kuchni. Długo zastanawiał się nad doborem odpowiedniego noża, wybrał ostry i długi na tyle, by przebić klatkę piersiową. Idealny. Z szafy wyciągnął butelkę starego whisky, które kiedyś dostał na urodziny. Na podłodze w biblioteczce znalazł zapalniczkę i skierował się do sypialni, po drodze ściągając skarpetki, gdyż uznał je za zbędną część garderoby. 
Gdy wszedł do sypialni, Frank siedział na łóżku zupełnie nagi z podkurczonymi nogami. Patrzył za okno, za to samo okno w którym co noc widział go Gerard. Przez chwilę Way miał wrażenie, że chłopak się czegoś boi. Podał mu nóż, butelkę i zapalniczkę, Upiór jednak odłożył je na ziemię.
- Potem je wykorzystamy. Chodź do mnie.
Way zbliżył się do chłopaka a ten przyciągnął go do sobie. Ręką zaczął rozpinać jego rozporek, a drugą zahaczył o szlufkę spodni, by móc łatwo się ich pozbyć.  Po chwili oboje byli nadzy i znów wpijali się w swoje wargi. Chłopak przejechał dłonią  od bioder mężczyzny aż po szyję, czym wywołał dreszcze u starszego. Ten zaś miał szczerą nadzieję, że chłopak będzie ich prowadził, gdyż sam nie do końca wiedział co robić i czego nie robić.
- Obróć się. - polecił Frank gdy udało mu się przerwać pocałunek. 
- Dlaczego? -spytał Gerard, po czym miał ochotę przyłożyć sobie w głowę, bo wiedział jaka jest odpowiedź.
- Będziemy uprawiać seks Gerardzie. Gejowski seks. (Spenetruję twoją odbytnicę xDDDDDDDD trolololo
- Oh, faktycznie xDDDDDD)
Gerard obrócił się tyłem do chłopaka, a ten zaczął obcałowywać jego kark i łopatki. Rękoma objął go w pasie i zaczął dłonią pieścić jego przyrodzenie. Mężczyzna wydał z siebie cichy jęk połączony z westchnięciem, od bardzo dawna nikt nie obdarzał go taką przyjemnością, a sam nie miał zwyczaju tego robić. 
- To będzie bolało…- szepnął mu do ucha Frank i gwałtownie wszedł w niego. 
Bez żadnego nawilżenia, przygotowania czy innych rzeczy, które zmniejszyły by ból. Upiór jednak chciał, by Way’a to zabolało, jednak nie ze złośliwości, tylko po to, by  naprawdę to czuł. Żeby czuł jego w nim, to, że uprawia swój ostatni w życiu seks, ostatnia noc z spędzona z kimś. Czekał, aż ciało mężczyzny się uspokoi. Aż przyzwyczai się do nowej sytuacji i zamiast bólu będzie odczuwało przyjemność.  Położył brodę na ramieniu mężczyzny i wsłuchiwał się w przyśpieszony oddech towarzysza. Kropelki potu pojawiły się na ich ciałach, chociaż przecież dopiero zaczynali. Po chwili Gerard się uspokoił, a Frank postanowił wykonywać kolejne części Requiem. Wysunął się z mężczyzny, po czym znów znalazł się w jego ciele. Way ciągle odczuwał ból, który towarzyszył każdemu ruchowi  Upiora, jednak z czasem, stawał się on mniejszy i łatwiejszy do zignorowania. Na dodatek ręka Franka poruszająca się po jego członku  powodowała uczucie, które zagłuszało nieprzyjemną niedogodność. 
W pewnym momencie Upiór wydał z siebie niezrozumiały jęk, przez co Way zrozumiał, że może pozwolić sobie na to samo. Poruszali się razem, w zgodnym rytmie, ocierając się o siebie boleśnie. Frank chwycił Gerarda za głowę i przekręcił ją tak, że mogli podzielić się ze sobą niedbałym pocałunkiem.  Way poczuł, że zaraz dojdzie do finału, tak samo jego partner, którego jęki nasiliły się. Chłopak doszedł szybciej niż mężczyzna, ale mimo wyczerpania  i odrętwienia, bardzo przyjemnego uczucia, doprowadził do końca towarzysza. Kiedy Gerard wygiął się w spazmie rozkoszy, Frank sięgnął po nóż.
- Dobranoc Gerardzie, nasze Requiem dobiegło końca. -powiedział i podciął Gerardowi gardło.  
Way zamknął oczy, nawet nie próbował walczyć. Frank otworzył whisky upił łyk, a resztę rozlał na pościeli, po czym sięgnął po zapalniczkę. Podpalił kołdrę, a ta szybko zajęła się ogniem. Z uśmiechem położył głowę na piersi Gerarda i wbił sobie nóż w serce. Można to nazwać szczęśliwym zakończeniem.

REQUIEM DLA ŚMIERCI. ZAKOŃCZENIE.


Newmark Times (fragment)
(…) powodem pożaru na Cemetry Drive było najprawdopodobniej zaprószenie ognia. W mieszkaniu Gerarda Arthura W. znaleziono dwa szkielety, z czego jeden prawie zupełnie spalony, najprawdopodobniej należał do właściciela. Drugi szkielet ciągle pozostał niezidentyfikowany, lecz kryminolodzy wykluczają to, że należał do człowieka,  bo kości pozostały w stanie nienaruszonym, jak również serce z wbitym nożem, które nie uległo spaleniu.(...)



Tytuły poszczególnych części Requiem zostały zaczerpnięte z tekstów piosenek  z repertuaru zespołu My Chemical Romance i nie są mojego autorstwa.

+ od bety: wielbcie mnie.

Co do tego, co będzie tu później. Się zobaczy. Jestem w trakcie współpracy z pewną osobistością i planujemy coś razem stworzyć. Plus, może wrzucę tu jeszcze jakiegoś psychicznego shota, komentujcie, mówcie co byście chcieli przeczytać, motywujcie i nie zapominajcie o mnie ;)

6 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy rozdział, nie mogłam się doczekać! Wow. Po prostu wow. Nie spodziewałam się tak szybkiego i tak zajebistego finału. Scena seksu wspaniale opisana, ale to nawiasem :D. Nadal nie mogę wyjść z podziwu, genialnie zwieńczyłaś tę historię, niby się skończyła ale nie wiadomo do końca jak. Kocham takie niewyjaśnione sytuacje. Pisz pisz i jeszcze raz pisz dziewczyno, masz wielki talent! Plus pozdrowienia dla twojej bety :).

    OdpowiedzUsuń
  2. "Spenetruję twoją odbytnicę" ~~> ten tekst za bardzo wbił mi się w umysł, aby z niego wylecieć. xD Szkoda, że całe Requiem się skończyło, gdyż było niezwykle wciągające i bardzo mile wspominam czas spędzony na jego czytaniu. To było takie psychiczne, że aż to pokochałam ♥ Frank jako Upiór niosący śmierć wydał mi się być bardzo oryginalnym pomysłem :D Gerard dotknięty losem jakie zgotowało mu życie, stanowił także bardzo dobry element. Całość się uzupełniła, w efekcie dając coś, czego nigdy w życiu nie czytałam :)

    -> red like a blood <-

    OdpowiedzUsuń
  3. umieram na zajebistość ♥

    + 10 do lansu za "spenetruję twoją odbytnicę", kurwa, rozwalacie. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Całe opowiadanie jest tak niesamowite, psychiczne i intrygujące że normalnie padam do stóp. Nigdy chyba się nie spotkałam z takim pomysłem, jest po prostu zajebiste. Szkoda że to już koniec, bo szczerze zaczęłam się dopiero rozkręcać. Ale było naprawde świetnie, dziękuję że mogłam poświęcić czas na czytanie tego i mam nadzieję że już niedługo się pojawi coś nowego. Czekam z niecierpliwością i błagam o więcej...

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurwa. Tak strasznie nie rozumiem, ale tak strasznie uwielbiam. No, nie wiem co powiedzieć. Wszystko wzięło się nie wiadomo skąd. Frank-upiór, cudo. Jeśli któryś jest upiorem to zazwyczaj Gerard.
    + taką muzykę sobie dobrałam, że chyba nie dało się lepiej trafić z nastrojem. Jak tak dalej pójdzie to mi psychika siądzie.
    In Strick Confidence - Ewige Nacht

    ~ Rat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tfu, literówka. 'Strick', jeszcze czego. In Strict Confidence.

      ~Rat

      Usuń